Moje Piękne,
czas, żeby na tapetę poszedł kolejny z hydrolatów z ZSK ;)
Jak może pamiętacie byłam po prostu zachwycona swoim pierwszym hydrolatem w wersji różanej. Kiedy się skończył po prostu musiałam zamówić kolejną buteleczkę. Jak jednak wiadomo wybór jest całkiem duży, postanowiłam więc wypróbować wersję o której na żadnym blogu nie czytałam, czyli cytrynową.
Tutaj znajdziecie cały opis hydrolatu cytrynowego. A co mnie skusiło na wybranie właśnie jego?
"Cukry i ich pochodne tworzą wiazania wodorowe z wodą na powierzchni skóry, utrzymując i zapewniając tym samym odpowiednie jej nawilżenie, poprawiając elastyczność, sprężystość i miękkość skóry. Sole mineralne są substancjami, które dzieki swej higroskopijnej naturze są zdolne do adsorbowania i zatrzymywania wody w skórze i tym samym do utrzymania równowagi wodnej. Destylat z cytryny zalecany jest do produktów o działaniu nawilżającym, kondycjonującym i przeciwstarzeniowym."
Użycie: W buteleczce mamy 200 ml produktu. Ten hydrolat w przeciwieństwie do różanego dostałam w przezroczystym opakowaniu. Nie wiem jednak czy ZSK zmienił tak opakowania na stałe czy czasowo. Mi obie buteleczki z małą prostą naklejką przypadły do gustu. Hydrolat ma niezwykle delikatny zapach. Trzeba naprawde się skupić na nim, żeby go wyczuć. Nie jest to jednak taki typowy kwaśny zapach, a co zaskakujące bardziej słodki i przyjemny. Hydrolat używam oczywiście jak typowy tonik, zawsze rano i dosyć często wieczorem. Dodatkowo zrobiłam sobie nową porcję mgiełki z wodą. O niej z różanym hydrolatem pisałam TUTAJ. A jak z wydajnością? Po półtora miesiąca codziennego używania rano i wieczorem zostało mi tyle ile widzicie na powyższym zdjęciu. Tak na oko jest to jakieś 20-25%. Moim zdaniem jest to naprawde świetny wynik.
Efekty: Po raz kolejny jestem zachwycona działaniem! Zacznę jednak od tego, że na samym początku na twarzy wyskoczylo mi jak dla o wiele za dużo nieprzyjaciół. Teraz za to wiem, że to był właśnie efekt oczyszczenia twarzy. Od tamtej pory z cerą nie mam praktycznie żadnych problemów. W dodatku buzia wygląda ogólnie dużo lepiej. Doszło nawet do tego, że normalnie wyszłam z domu z samym tuszem na rzęsach i to ze świadomością, że nie będę straszyła ludzi ;) Pamiętacie może jak hydrolat różany pomógł mi na sińce w okolicach oczu? Nadal nie wróciły! A przecież aktualnie sypiam jeszcze mniej i nie raz siedzę nawet do 3, 4 w nocy. Buzia cały czas jest też miękka, przyjemna w dotyku i nawilżona. Hydrolat spisuje się świetnie też po mocniejszym peelingu.
Co tu dużo mówić, jestem zachwycona i już myślę, którą wersję wybrać następną ;) Bardzo mnie kuszą własnie te nietypowe wersje typu z jagodliny wonnej (Ylang-ylang) czy z kwiatu głogu. Z drugiej jednak strony z pewnością muszę wypróbować wersję lawendową, ze słodkiej pomarańczy czy z zielonej herbaty :)
Czy polecam? Jasne, że tak!
Dostępność: ten hydrolat kupiłam na ZSK za 12,90. Pamiętajcie jednak, że hydrolaty są dostępne w różnych sklepach internetowych. We Wrocławiu można dostać produty ze ZSK na Wita Stworza w Mydlarni Wrocławskiej
A jak Wasze doświadczenia z hydrolatami? Który polecacie?
Pozdrawiam Was ciepło :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Polecam przeczytać
- Mycie włosów metodą OMO
Moje Drogie, mycie włosów to jakby nie patrzeć dosyć prosta czynność, jednak coraz więcej blogowiczek odkrywa ten troche bardziej złożony sposób i szczególnie świetny dla zniszczonych włosów.
- Pielęgnacja włosów - wrześniowa aktualizacja
Moje Piękne, w drugiej połowie sierpnia zaczęłam zmieniać swoją włosową pielęgnację. Na dzień dzisiejszy jest zupełnie inna niż w wakacje i z tego powodu postanowiłam Wam ją pokazać. Muszę przyznać, że póki co jestem szalenie zadowolona.
- Merz Spezial vs Revalid, czyli wrażenia po pół roku walki z wypadaniem włosów
Moje Piękne, w ciągu pół roku przeprowadziłam dwie 3-miesięczne kuracje. Merz Spezial dostałam do przetestowania i kiedy na początku z powodu problemów rodzinnych zaczęły wypadać mi włosy miałam nadzieję, że te tabletki mi pomogą. Niestety tak się nie stało i sięgnęłam po Revalid, który dawno temu poradził sobie, kiedy włosy wypadały mi dosłownie garściami...
Popularne posty
-
Witajcie Piękne, piękny słoneczny dzień trzeba zakoczyć równie pięknie i radośnie i stąd dzisiaj mam dla Was różowy lakier Alessandro ;) P...
-
Moje Piękne, jak ostatnio wspominałam, w grudniu postanowiłam wziąć się porządnie za swoje włosy. Po kilku miesiącach lekkiego zaniedbania...
-
Witajcie Piękne, jak widzicie po tytule nastał w końcu ten dzień. Dzień moich 21 urodzin ;) Niestety spędzę go poza domem (i to nie imprezu...
Przekonałaś mnie do zakupu :D A miałam oszczędzać! Osz ty :P Będziesz jutro w Krakowie?
OdpowiedzUsuńDo Krakowa to troche daleko mam ;)
UsuńSzkoda.. :(
UsuńMiłej zabawy w każdym razie ;)
Usuńrzeczywiście o cytrynowym nigdzie jeszcze nie czytałam, fajnie ze się dobrze u Ciebie spisuje:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie najwięcej jest chyba o oczarowym i lawendowym :)
Usuńbo oczarowy jest magiczny jak gumijagody
Usuńto się jeszcze sprawdzi :P
Usuńja bym chciała taki. ojej, już się nie mogę doczekać jak będziemy zamawiać smakołyki na zsk, bu i czymtylkojeszcze ;)
OdpowiedzUsuńCałe zapasy im chyba wykupicie :D
Usuńsasasa
Usuńprzekonywująca recenzja! moze i mi pomoze na moje niespodzianki :/
OdpowiedzUsuńCalkiem możliwe, bo jednak takie działanie ma. Nie przekonasz się jednak dopóki nie spróbujesz :)
Usuńbrzmi sympatycznie :) mam kilka hydrolatów z BU w zapasach, aktualnie używam h. z kwiatu pomarańczy - jest fajny :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem czym się różni od tego ze słodkiej pomarańczy z ZSK
Usuńnie wiem, bo z ZSK nic jeszcze nie miałam :)
UsuńNajmilej wspominam różane hydrolaty z BU ale to dawno było ;) teraz gdybym miała wybrać to postawię na Tonik Oczyszczający z Corine de Farme - mam jeszcze tylko jeden w zapasie ale mam nadzieję, że powiodą się plany zakupowe :)
OdpowiedzUsuńJeszcze jego nie próbowałam, ale mam w planie przez Kosodrzewine ;)
UsuńJestem w trakcie przeglądania swoich zapasów i chyba poczynię zapasy ;)
UsuńOk, udało się w końcu. Dałam się skusić. Kupię. ten właśnie.
OdpowiedzUsuńCzytanie blogów mi szkodzi. :/
Zaraz tam szkodzi ;)
UsuńWłaśnie dzięki Tobie i temu jak mówiłaś że cienie pod oczami znikły kupiłam sobie pierwsze hydrolaty:) Mimo, że zamówienie przyszło dopiero tydzień temu to już jestem zachwycona:)Kupiłam hydrolat oczarowy do twarzy(robię mgiełkę z odrobiną zatężonego aloesu-rozjaśnia, odświeża, tonizuje i nawilża, póki co też nic nie wyskoczyło a jestem przed okresem więc to dziwne, no ale nie zapeszam:P)a z hydrolatu migdałowego i aloesu zrobiłam mgiełkę do włosów:) Mam jeszcze chrapkę na różany, cytrynowy i pomarańczowy...:P Fajna sprawa z takimi naturalnymi półproduktami:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) O, dobrze że mi przypomniałaś o migdałowym, bo też kiedyś o nim właśnie pod kątem włosów myślałam :)
UsuńWłaśnie miałam zrobić zamówienie - już wiem co do niego dołączę!
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię hydrolat aloesowy i oczarowy. Zazwyczaj przelewam do buteleczki z atomizerem, spryskuje nimi twarz i wycieram płatkiem. Dzięki temu zużywam go wolniej/ekonomiczniej :)
Te hydrolaty również będą spisywały się świetnie w upały - o ile kiedyś nadejdą ;)
Pozdrawiam!!
We Wrocławiu upały już były i póki co dziękuję za więcej ;)
Usuńtaki hydrolat to fajna alternatywa zamiast wody termalnej.
OdpowiedzUsuńw formie mgiełki jak najbardziej, sama tak używam :)
UsuńDzisiaj zrobiłam zamówienie ;( I chyba muszę w takim razie zrobić jeszcze jedno ...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://fashionmissm.blogspot.com
Daj znać co kupiłaś ;)
UsuńJa mam hydrolat oczarowy, ale bardzo mocno mnie po nim wysypało, a mój tato kiedy posmarował sobie zaczerwienienie na karku gratis dostał też wysypu, więc go nie używam już.
OdpowiedzUsuńCzyli oczarowy nie jest jednak tani świetny dla każdego, ciekawe bo pierwszy raz slyszę o takim efekcie
UsuńDobrze, że napisałaś, że można kupić te kosmetyki w Mydlarni Wrocławskiej. W poniedziałek na pewno tam zajrzę! (:
OdpowiedzUsuńMożna tylko niestety ceny są wyższe, ale pojedyncze rzeczy opłaca się tam kupować :)
UsuńNie ma bata, niedługo zrobię sobie zamówienie w ZSK bo ich kosmetyki są zbyt mocno chwalone, żebym przeszła obok nich obojętnie :)) kusicielki!
OdpowiedzUsuń:D :*
UsuńNie używałam jeszcze hydrolatów. A o cytrynowym pierwsze słyszę :)
OdpowiedzUsuńGoraco polecam spróbowanie ich ;)
UsuńJest na mojej liście zakupowej! Tak jak wiele innych wersji! :-)
OdpowiedzUsuńno wlaśnie, tyle ich jest :D
UsuńJa jeszcze nie próbowałam żadnego hydrolatu, ale muszę chyba się w końcu skusić :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie ;)
UsuńAchhh,czemu tak kusisz mój biedny porftel?:-( ;p Kiedy poczuję przypływ gotówki,chętnie wypróbuję ten hydrolat,choć nie ukrywam,że trochę przeraża mnie możliwość wysypu :-(.Przy ostatnim eksperymencie z Calcium Panthotenicum,przerwałam kurację po 2 dniach-chyba pierwszy raz w życiu pojawiły mi się 2 aż tak bolące wypryski ;o.
OdpowiedzUsuńNa szczęście wysyp nie trwał długo, zresztą nie był nie wiadomo jak duży, ale był. Potem jednak buzia już była super :)
UsuńHydrolaty uwielbiam. Miałam cytrynowy, różany, z kwiatu pomarańczy- i te gorąco polecam. Teraz mam kocankę ale chyba nie dam rady jej używać, śmierdzi okrutnie:)
OdpowiedzUsuńTo już wiem od czego trzymać się z daleka ;)
UsuńA dzisiaj akurat złożyłam zamówienie z ZSK :) Wzięłam hydrolat szałwiowy!
OdpowiedzUsuńkupiłam na zsk różany :) żeby złagodzić cerę po stosowaniu korundu i uspokoić ją :) do zapachu można się przyzwyczaić, to tak jakbym wąchała różę z mamy ogródka ;)
OdpowiedzUsuńale ogólnie myślę też o jakimś serum z witaminą C stworzyć sobie na przebarwienia :)
z zsk dostałam kwas salicylowy i będę mieszać z olejem rycynowym.