Moje Piękne,
dzisiaj mam dla Was niekosmetyczny post na temat, który chciałam poruszyć już jakiś czas temu. Wtedy jednak zrobiłam sobie krótką przerwę od ćwiczeń, która zamieniła się w dłuższą i w sumie nie było o czym pisać. Teraz sytuacja jest inna, a i motywacja większa :)
Może zacznę od tego, że odkąd pamiętam nienawidziłam ćwiczyć. Wf był dla mnie nudną torturą, której poddawałam się i tak rzadko. Dopiero na studiach coś się zmieniło. Najpierw było tai chi, a później nordic walking. Muszę Wam się przyznać, że wtedy zaczęło się zmieniać moje nastawienie do sportu, czyli nie chciałam już być tylko kibicem, a sama coś robić. Czułam po prostu, że najzwyczajniej sprawia mi to przyjemność, bo robię co chcę, a nie coś do czego jestem zmuszana.
Pół roku temu kiedy skończył się mój teoretycznie ostatni semestr licencjatu życie pokazało mi, że tak naprawdę nie mamy do końca władzy nad swoim losem i wtedy coś we mnie pękło... Po prostu musiałam odzyskać to poczucie. I co zaczęłam robić? Zwyczajnie w świecie wylewać siódme poty ;)
Zaczęłam od darmowych ćwiczeń Ewy Chodakowskiej (dostępny na jej stronie). Pierwszy raz był straszny, ale z każdym kolejnym było tylko coraz lepiej. Muszę przyznać, że ubywające centymetry bardzo mnie cieszyły, ale chyba najbardziej polepszenie mojej kondycji. Im lepsza ona tym większe moje poczucie władzy nad swoim ciałem. Myśl, że mogę więcej niż kiedykolwiek tylko mnie napędzała. Niedługo później dzięki Urban poznałam Jillian Michaels. Zaczęłam od 30 Day Shred i w pierwsze dni były gorsze niż początki z Ewką. Jillian wysysała ze mnie wszelkie soki, a ja to cholernie lubiłam. Później było Ripped in 30. Jeszcze bardziej męczące niż Shred i jeszcze bardziej satysfakcjonujące.
Niestety los kolejny raz pokazał mi co myśli o moim poczuciu władzy nad sobą i po prostu z czasem straciłam motywację. Przez długi czas, przez utratę niezwykle ważnej osoby w moim życiu, byłam zlepkiem tylu sprzecznych i dziwnych uczuć, że dopiero niedawno zaczęłam sobie radzić sama ze sobą. Z tego też powodu postanowiłam wrócić do ćwiczeń.
Jako postanowienie noworoczne dałam sobie 5-6 dni w tygodniu po minimum 30 min. na ćwiczenia. W zasadzie już jakoś w połowie grudnia zaczęłam to realizować i stąd aktualnie zostały mi ostatnie 4 dni ze Shredem. Powiem Wam tak, jeśli 2 level jest dla Was czymś strasznym to 3 jest jak objawienie. Bardziej się męczę, ale jednak czuję tylko radość i miłe zmęczenie.
Od poniedziałku zaczęłam też Skalpel Chodakowskiej. Najpierw był 3 level Shreda + 20 min. Skalpela. Wczoraj za to zrobiłam oba w całości. Ponad godzina ćwiczeń praktycznie non stop. Pod koniec gadałam do Ewki totalne bzdury, że aż Luby mnie się pytał po co w ogóle tak się męczę. No cóż, potrzebowałam tego poczucia, że jeśli chcę to mogę. I je dostałam. Dzisiaj zrobię tylko Shreda, ale jutro kolejna podwójna tura. Od poniedziałku za to będę ćwiczyła już tylko Skalpel.
I teraz moje pytanie do Was: ile razy w tygodniu ćwiczycie z Ewką? Co polecacie jeszcze?
Mam plan wymiennie ćwiczyć Skalpel z Banish Fat Boost Metabolism od Jillian, bo to też dłuższe ćwiczenia. Znacie to? Jak wrażenia?
Teraz pewnie się zastanawiacie czy widzę rezultaty. Więc zdecydowanie tak. Na początku stycznia się zmierzyłam i już wtedy ubyło kilka cm. Kolejny raz zmierzę się na koniec miesiąca i wtedy porównam. Jeśli będziecie ciekawe mogę wtedy zrobić krótszego posta o tym jak mi poszło w przeciągu całego stycznia i podać już dokładne rezultaty. :)
Na koniec bardzo dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca. Wiem, że było tego dużo, ale musiałam trochę rzeczy z siebie wyrzucić. Koniecznie dajcie znać co wy myślicie o tego typu ćwiczeniach w domu.
Pozdrawiam Was cieplutko,
Marta
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Polecam przeczytać
- Mycie włosów metodą OMO
Moje Drogie, mycie włosów to jakby nie patrzeć dosyć prosta czynność, jednak coraz więcej blogowiczek odkrywa ten troche bardziej złożony sposób i szczególnie świetny dla zniszczonych włosów.
- Pielęgnacja włosów - wrześniowa aktualizacja
Moje Piękne, w drugiej połowie sierpnia zaczęłam zmieniać swoją włosową pielęgnację. Na dzień dzisiejszy jest zupełnie inna niż w wakacje i z tego powodu postanowiłam Wam ją pokazać. Muszę przyznać, że póki co jestem szalenie zadowolona.
- Merz Spezial vs Revalid, czyli wrażenia po pół roku walki z wypadaniem włosów
Moje Piękne, w ciągu pół roku przeprowadziłam dwie 3-miesięczne kuracje. Merz Spezial dostałam do przetestowania i kiedy na początku z powodu problemów rodzinnych zaczęły wypadać mi włosy miałam nadzieję, że te tabletki mi pomogą. Niestety tak się nie stało i sięgnęłam po Revalid, który dawno temu poradził sobie, kiedy włosy wypadały mi dosłownie garściami...
Popularne posty
-
Moje Piękne, jak ostatnio wspominałam, w grudniu postanowiłam wziąć się porządnie za swoje włosy. Po kilku miesiącach lekkiego zaniedbania...
-
Moje Piękne, upalne dni niestety spowodowały, że moje włosy są ze mną lekko skłócone. Nie dość, że z powodu ostatniego stresu znowu zaczęł...
-
Moje Piękne, dzisiaj Wam pokażę lakier, który aktualnie gości na moich pazurkach i muszę przyznać, że jestem nim szczerze zachwycona. ...
Sama zaczęłam ćwiczyć Skalpel jakoś w połowie grudnia, ale niestety, przez różne okoliczności poddałam się i zniechęciłam.
OdpowiedzUsuńZamierzam wrócić do ćwiczeń w marcu po przeprowadzce, a może już w lutym, jak będę miała wolne? Zobaczę.
Wrócić muszę i chcę, bo kondycji nie mam żadnej, a i kluska na brzuchu narosła ^^"
W takim razie życzę powodzenia z powrotem! Sama niedawno doświadczyłam jakie to potrafi być trudne, ale odpowiednia motywacja działa cuda :)
Usuńja od trzech tygodni przeplatam swoje ćwiczenia Ewy z Jillian i już widzę efekty. Na lepszej motywacji robię sobie zdjęcia przed i po, jestem ogromnie zadowolona z wyglądu swojego ciała ale także z radości jaką dają mi ćwiczenia :D
OdpowiedzUsuńI właśnie ta radość jest najważniejsza ;)
UsuńKochana, życzę dalszej motywacji! mi się najbardziej podoba turbo z Ewką (2-3razy w tyg.), chociaż dzisiaj zamówiłam jej tą nową płytę, zobaczymy co to takiego :) oprócz tego chodzę na siłownie 2-3razy w tyg. i kręcę hula hop :) bardzo motywuje mnie profil Ewy na fb i jej wpisy a do tego odczuwam przyjemność po wysiłku i to poczucie, że robię coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać jak ta płyta. Jestem szczególnie ciekawa tej trudniejszej części :) Ja póki co planuję 3 tygodnie ze Skalpelem, a później Killer. Jak będzie z Turbo, zobaczymy
Usuńja jestem zadowolona ze swojego ciała, zwłaszcza jak patrzę na tę przednią część ;)
OdpowiedzUsuńz tyłu jest gorzej (góra cellulitu), więc robię tylko swoje ćwiczonka na pupę. takie złożone zestawy mnie nie interesują, bo po prostu nie czuję potrzeby :)
Wiesz, bardzo mnie cieszy, że to piszesz. Szkoda, że tak mało kobiet podobnie myśli. Ja na swoje też nie narzekam, dawno minęły czasy kiedy przez małą rzecz mogłam wpaść w kompleksy ;)
UsuńTo Ci powiem, że dzięki Jillian moja pupa niesamowicie się poprawiła. Z cellulitem nie mam co prawda problemu, ale i tak różnica w jędrności jest spora. I w dodatku ogólnie się zmniejszyła.
Ja wychodzę z założenia, że jak ćwiczyć to wszystko i stąd takie zestawy mi się podobają :)
bardzo polecam Ci wątek z wizażu o ćwiczeniach z Jillian- kupa motywacji,mnóstwo porad i czego tylko chcesz-naprawdę warto:)
OdpowiedzUsuńhttp://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=661559
linkuję drugą część ale warto wrócić też do 1-szej:)
pozdrawiam
Dzięki za linka :)
UsuńJa od stycznia staram się robić Skalpel 3 razy w tygodniu (właśnie jestem po). Cała reszta jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę dalszej motywacji :)
Usuńja zacznę ćwiczyć jak będę miała swój kąt. na razie mieszkam w hotelu, a mój pokój niestety jest za malutki powierzchniowo i dosłownie nie ma gdzie ćwiczyć :/
OdpowiedzUsuńRozumiem, po za tym pewnie i tak byś miała problem z hałasem. U mnie nieźle słychać jak skaczę ćwicząc, ale mieszkam w jednorodzinnym domu, więc nie ma problemu :)
Usuńtak, to też byłby duży problem...
Usuńostatnio straciłam chęci i nie ćwicze;/ muszę znowu sie zmotywować!
OdpowiedzUsuńKoniecznie kochana! Trzymam kciuki za Ciebie :*
UsuńSkalpel z ćwiczeń Ewki jakoś chyba najmniej lubię, choć od czasu do czasu owszem. Killer to zabójcze cardio, ale daje kopa satysfakcji, uwielbiam za to turbo-petardę. Ćwiczenia z gwiazdami są ok, ale tyłka nie urywają. Dziś zamówiłam pierwszą autorską płytę Ewy i liczę na coś fajnego ;)
OdpowiedzUsuńTeż myślę nad powrotem do regularności z Jillian, zastanawiam się nad Ripped in 30. BFBM i NMTZ ćwiczyłam w wakacje, obydwa treningi lubiłam, choć BFBM bardziej i gdy tylko czas pozwoli, na pewno do tego treningu powrócę :)
Dobrze wiedzieć, że BFBM Ci się podobało :) W następnym tygodniu robię pierwsze podejście do tego i jestem bardzo ciekawa jak wytrwam ;)
Usuńa ja najbardziej lubię Skalpel, przed moim ślubem pomógł mi bardzo ładnie wymodelować sylwetkę i straciłam 4 cm w pasie w ciągu dwóch miesięcy - niby niedużo, ale nie trzymałam żadnej diety, tylko ćwiczyłam jakieś 4 razy w tyg :) niestety inne ćwiczenia na płytach Ewy są zbyt obciążające moje kolana, które kilka lat temu były skręcone:/ także Skalpel jest super nawet dla osób z problemami stawowymi :)
OdpowiedzUsuńJa też nie trzymam żadnej diety, zresztą nie jestem stworzona do bycia na jakieś ;) 4 cm to i tak bardzo dobry wynik, bo jednak już daje widoczną różnicę ;) Gratulacje :)
UsuńMyślę, że jest tyle różnych możliwości pracowania nad kondycją i zdrowiem fizycznym, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ja akurat lubię zajęcia grupowe, płyty szybko mnie nużą i nie motywują tak bardzo. Ale jeśli ktoś preferuje ćwiczenia z Jillian czy Ewką, to mogę tylko przyklasnąć, good for you,
OdpowiedzUsuńMam jednak jedno zastrzeżenie: pomimo że te ćwiczenia na pewno dobrze są wytłumaczone, może zdarzyć się tak, że będziemy wykonywać je niepoprawnie, zupełnie nieświadomie. I w tym tkwi przewaga zajęć zorganizowanych nad indywidualnymi, że prowadzi je osoba, która obserwuje i koryguje błędy. Sądzę, że jeśli ma się ku temu odpowiedni środki, to zawsze lepiej zajrzeć do klubu, może na miesiąc lub dwa, żeby po prostu wiedzieć, na co zwracać uwagę. Bo złym ćwiczeniem możemy sobie narobić więcej szkody niż pożytku.
Ja natomiast nie lubię ćwiczeń grupowych. W ogóle nie są dla mnie ćwiczenia z dala od domu, po których nie mogę w spokoju zaraz wziąć prysznica u siebie itd. Próbowałam kilka razy i to nie dla mnie. Tai chi się co prawda u mnie sprawdziło, ale na tym nie wylejesz nawet kropli potu, więc nie było problemu.
UsuńSłomko doskonale Cię rozumiem. Ja przed ćwiczeniami i pierwszy raz dokładnie się przyglądam, żeby jak najdokładniej je robić. Akurat te ćwiczenia, które teraz robię są tak przygotowane, że tam się nie da zrobić sobie krzywdy, chyba, że naprawdę nie zwraca się uwagi na to co babeczki robią. Za te poważniejsze natomiast nawet nie mam zamiaru się brać i czymś ryzykować.
Ja jestem ostrożna jeśli chodzi o tego typu ćwiczenia w domu właśnie z powodu tego o czym pisze Słomka. Ja miałam kiedyś rowerek eliptyczny i to było dopiero objawienie. Uwielbiam. Teraz jestem wiekowym, już od 2 lat chyba, ale czuję, ze to się musi zmienić.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak ruch jest ważny. Świetnie ze czujesz się lepiej i jest Ci z tym dobrze!
Stri myślę, że odpowiednie dobranie ćwiczeń do poziomu danej osoby i odpowiednia uwaga sprawiają, że zagrożenie kontuzji praktycznie nie istnieje.
UsuńDzięki :*
Trzymam kciuki za motywację! Mi jej właśnie zawsze brakowało, dopóki nie zaczęłam tańczyć tańca towarzystkiego. Wtedy każdy wf się liczył, bo wiedziałam, że mój wycisk pozwoli mi lepiej tańczyć :) Szkoda, że to już za mną... Trochę czasu minęło, zaczęła się siedząca praca i późne obiadowanie, no i przybyło mi tu i ówdzie, a mi ciągle nie chce się ruszyć tyłka... :/ W sierpniu chodziłam na aerobik na siłowni obok, ale później babki powracały z wakacji i nie pozwolili mi już przychodzić, ze względu na przepełnienie. Mieli stworzyć nową grupę, ale olali sprawę, no i do tej pory jestem zła. Bo wtedy naprawdę widziałam efekty, a jak próbowałam później kontynuować ćwiczenia na siłowni, to niestety nic mi to nie dało... Nie ten rodzaj wysiłku... Muszę też spiąć tyłek i wrócić do Jillian, bo to jedyne dobrze mi szło, choć nie skończyłam, to brakowało mi chyba tylko 4 dni. Pierwszy level pokochałam, drugiego nienawidziłam, a trzeci, to była dla mnie masakra, niczego innego nie pragnęłam tak bardzo, jak powrotu do drugiego lvl ;)
OdpowiedzUsuńJa polubiłam px90.
OdpowiedzUsuńAle wciąż robię też "mój trening", który opisywałam na blogu :))
Do Chodakowskiej się jeszcze nie przekonałam. A próbowałam :))